Nie wiem kiedy to minęło… Jak popatrzę na te 3-4 miesiące wstecz, to jedyne co mogę powiedzieć o sobie sprzed kursu:
Jak Ty nic nie wiesz o kursach online!
Nie wiem czemu, ale jakoś wycięłam w swojej świadomości zupełnie aspekt emocjonalny. Wiedziałam, że czeka mnie dużo pracy: nagrania, materiały, sprawdzanie zadań, live, maile itd.
Ale cały czas myślałam w kategorii “listy todo”.
Rzeczywistość zupełnie przerosła moje oczekiwania
Oczywiście pracy było więcej niż mogłam ogarnąć, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze co się wydarzyło, to niesamowita współpraca z moimi kursantami!
Od razu wyłożyłam karty na stół: jestem dobrym trenerem i wiem, że mogę Was nauczyć wiele, ale robię kurs online po raz pierwszy i proszę o wyrozumiałość.
Ileż to było wpadek! Maile nie wtedy co trzeba, spóźnione sprawdzanie zadań przez chorobę, źle zmontowane filmy, brakujące linki…. ot drobne błędy, które mnie stresowały niesamowicie. Ale jedyne co mnie spotkało ze strony kursantów to zrozumienie i wyrozumiałość. Wartość merytoryczna kursu sprawiła, że reszta nie była ważna. I kursanci nie dali mi o tym zapomnieć. Dostawałam w mailach masę wsparcia i pozytywnej energii:
“TO BYŁ NAJLEPSZY KURS W MOIM DOTYCHCZASOWYM ŻYCIU I BĘDĘ TĘSKNIĆ;( )..”
“Dzięki bardzo za wszystkie materiały! Na bieżąco przydają się w nowej pracy 🙂 Szef pod wrażeniem, jestem przeszczęśliwa, że się zdecydowałam!”
“Nawiasem mówiąc, bardzo podoba mi się kurs, prace domowe i spotkania. Pierwszy raz naprawdę widzę sens w takim programie, widzę, jak dużo się uczę nawet jak są błędy, mam motywację…”
Czy można chcieć czegoś więcej?
Zaczęłam się zastanawiać “Jak jeszcze mogę się odwdzięczyć kursantom?”
Powiedzmy sobie szczerze: w sumie ponad 70 osób kupiło kota w worku! Kursu jeszcze nie było. W momencie przedsprzedaży nie miałam nagranego ani jednego materiału wideo. Był to też mój pierwszy kurs online, więc nie można było kierować się jakimikolwiek opiniami.
70 osób mi zaufało i nie mogłam zawieść tego zaufania! A jednocześnie wszyscy byli wyrozumiali i dawali konstruktywny feedback. Dzięki temu, mogłam od razu ulepszać swoje materiały i dostarczać im jeszcze większą wartość.
To pchnęło mnie do myślenia “Co jeszcze mogę zrobić dla moich kursantów?”
I tak zupełnie spontanicznie powstały dodatkowe materiały:
- Pierwszy to live z jednym z programistów, na którym pokazaliśmy jak może wyglądać spotkanie “Backlog Refinement” (dzięki Marek za propozycję i realizację!).
- Druga niespodzianka to cały moduł (!) o komunikacji nagrany z coachem i psychologiem, wieloletnią trenerką o tym, jak zadbać o relacje w zespole, również tym zdalnym, jak komunikować się z zespołem, klientem i szefem i wiele, wiele więcej!
- Kolejnym było udostępnienie platformy na której każdy z kursantów może zamieścić rezultaty swojej pracy w kursie. Tym samym ma profesjonalną wizytówkę, którą może udostępniać podczas rekrutacji!
Zadania domowe i certyfikat
Wiele osób potrzebuje certyfikatu po szkoleniu – i to zupełnie zrozumiałe. Zwłaszcza na początku drogi, kiedy liczy się każdy dowód wiedzy i umiejętności, a doświadczenia brakuje. Chciałam, żeby ten certyfikat coś znaczył, żeby to nie był papierek, który zdobędzie każdy tylko dlatego, że kupił kurs.
I tak powstał pomysł zadań domowych i uzależnienia certyfikatu od ich oddania. Każdy z modułów kończy się zadaniem domowym, które trzeba oddać w konkretnym terminie. Pierwsze zadanie oddało 87% osób. 87%!!!! Byłam w szoku, ale stwierdziłam, że to pewnie “na początek”. Ale nie – z każdym kolejnym terminem odpadała jedna, może 2 osoby i finalnie ostatnie zadanie oddało 75% osób, które zapisało się na kurs. To niesamowite!
Gdy sprawdzałam te ostatnie zadania (którym był gotowy backlog w Jira) byłam pod mega wrażeniem jaką drogę przebyliśmy w ciągu tych 12 tygodni. Backlogi były kompletne, dobrze napisane, podlinkowane z epicami – życzyłabym sobie, żeby każdy backlog tak wyglądał 🙂
Wisienka na torcie
Zanim jeszcze skończył się kurs, okazało się, że pierwsza osoba, dzięki pracy ze mną, dostała pracę! Nie wiem, czy cieszyłam się kiedykolwiek z własnych sukcesów rekrutacyjnych, jak cieszyłam się z tego wydarzenia 🙂 Realnie przekonałam się, że mam wpływ na karierę tych osób. Cudowne uczucie. To taka wisienka na torcie tych wszystkich wydarzeń ostatnich kilku miesięcy
Co dalej?
Pierwsza edycja zakończyła się, ale to nie koniec Szkoły Product Ownera. Widzę, że kurs ma sens i na pewno będą kolejne edycje. Już wiem, że nie jestem w stanie przyjąć nieograniczonej ilości osób ze względu na zadania domowe (nadal mam pełnoetatową pracę, jestem żoną i mamą), więc w kolejnych edycjach taka opcja będzie limitowana.
Szczerze – nie mogę się doczekać na kolejną edycję. Teraz myślę o tych wszystkich nowych ludziach, których poznam. A nie o liście todo na kolejną edycję 🙂